Tony domyśliła się, że musi minąć sporo czasu aby zrozumiała pana Feathers’a. Może nawet nigdy go nie zrozumie.
- A więc skończyliśmy pierwszy i najkrótszy rozdział powtórzeniowy. Nadszedł czas na powtórzenie. Znudziły mi się krzyżówki więc zrobicie test wielokrotnego wyboru. – powiedział Struś pisząc temat na tablicy.
- Jakie jest hasło? – powiedział nieco zaspanym głosem Bartolomew, który siedział w środkowym rzędzie.
- Masz zeszyt na hasło, że musze ci je podać? – spytał pan Feather odwracając się do klasy. Tony uniosła brew słysząc triumfalny chichot nauczyciela. Zobaczyła jak Elena, Katherine i Caroline powstrzymują się do śmiechu. Na ten widok sama zaczęła się śmiać.
To będę ciekawe lekcje… dodała w duchu.
Ja na wybawienie zadzwonił telefon pana Feathers’a. Powiedział że to ważny telefon, musi porozmawiać i wyszedł.
Tony usłyszała, że dziewczyny mówią coś o tym iż dzwoni do niego „Wielkie Jajo”
Antonietta schyliła się i wyjęła książkę aby, korzystając z chwilowej nieobecność, zagłębić się w lekturze.
- Ooooo! – Elena wciągnęła głośno powietrze. – SHERLOCK HOLMES! – krzyknęła. – Lubisz Holmes’a?
- Uwielbiam. – odpowiedziała.
Od lunchu okazało się, że Tony ma wiele wspólnego z Eleną, Caroline i Katherinę, więc zaproponowały jej wspólne siedzenie na stołówce.
Gdy zmierzały do stolika Antonietta zaczęła szukać kogoś wzrokiem, co zauważyła Elena.
- Za kim się rozglądasz? – spytała nie ukrywając zainteresowania.
- A sama nie wiem. – mruknęła niepewnie
- Gdzie jest Katherine?! – spytała przerażona Caroline.
- Co? – zdziwiła się Elena.
- O nie… - dodała zrezygnowanie Caro widząc zebrany się wielki tłum przy drzwiach do stołówki.
Dziewczyny rzuciły się biegiem w tamtym kierunku, Tony nie pewnie ruszyła za nimi.
Gdy przepchały się przez tłum zobaczyły, to co zakładały w najgorszym i najbardziej prawdopodobnym, scenariuszu.
Katherine wdała się w bójkę z Trevor’em, nie za wysokim rudym chłopakiem piwnych oczach.
Było to istne starcie tytanów.
- Co się tu stało? – spytała Elena Ring’a, który stał najbliżej razem z Williamem.
- Trev nazwymyślał coś Kate. A ona się wykurzyła i się na niego rzuciła. Jak to Kate.
- No tak… - mruknęła Elena ze zrozumieniem.
- Co się tu dzieje? – Antonietta usłyszała głos przedzierający się przez gapiów. Była to pani Treesing – O mój Boże! – krzyknęła i zaczęła rozdzielać zwaśnionych uczniów.
Gdy na wreszcie się to udało można było ocenić rozmiar szkód jakie sobie nawzajem wyrządzili.
Trevor puścił farbę z nosa, podbite oko i miał rozwalona rozwaloną wargę. Kate wyszła z mniejszymi szkodami i krwawiła obficie z luku brwiowego.
- Matthew weź tego nieszczęśnika do pani higienistki.
- Dlaczego ja? – zbulwersował się Ring.
- Bo cię o to proszę. Matthew nie marudź.
Chłopak mruknął coś do Willa i razem pozbierali ledwo żywego i krwawiącego Trevora z ziemi.
Kate w eskorcie Antonietty, Caro, Eleny oraz Joan, która w całym zamieszaniu do nich dołączyła, o własnych siłach ruszyła do gabinetu pielęgniarki.
- Idę też – powiedziała pani Treesing – bo jeszcze znowu się pobijecie.
- To on zaczął! – powiedziała Kate agresywnie poprawiając rękaw bluzy.
- W tej chwili nie ważne kto zaczął. Ważne jest abyście oboje byli opatrzeni i przestali krwawić.
*
* *
Katherine siedziała czytając książkę na kolanach kręcił się jej królik.
Była nieźle wkurzona bo mam, przez bójkę, nie pozwoliła jej iść na trening.
Spojrzała na zegarek. Było przed 23, toteż postanowiła pójść się wykąpać.
Odkładała książkę kiedy rozległ się dźwięk jej telefonu, który, nawiasem mówiąc, przeżył już dwie kąpiele wodne.
Na wyświetlaczu pojawił się napis „Hayden”.
Czego on może chcieć o takiej porze? Pomyślała w duchu.
- Cześć Hay. – przywitała go.
- Cześć Kate. – jego głos był lekko roztrzęsiony, a może jej się tylko zdawało. – słuchaj jest sprawa. – Heronchild silił się na spokój. – Zostało zwołane nadzwyczajne zebranie. Wszyscy mają się stawić za godzinę w domku. Dobra?
- Za godzinę? Co się stało? – Kate zasypywała Haydena lawina pytań.
- Wszystko wyjaśnię na spotkaniu.
- Dobra. Do zobaczenia.
- Pa. – Hayden się rozłączył.
Katherine włożyła swojego królika do klatki.
- Tylko bądź cicho. – powiedziała. Królik zaczął węszyć. – Bo rodzice śpią.
Kate chwyciła bluzę i cichcem wyszła z domu.
______
To mój pierwszy rozdział tutaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobał.
Jeśli był tam jakiekolwiek błędy to przeprasza.
Następny rozdział pisze Miszczuu ;D
No napisania
Charlie :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz