Elena po dziwnym telefonie od Haydena poszła obudzić Dianę
która już smacznie chrapała. Nigdy nie była w najlepszych kontaktach z kuzynką,
a odkąd musiała z nią zamieszkać to się wszystko pogorszyła.
Szturchnęła kuzynkę powodując tym jej obudzenie się ze snu.
Wytłumaczyła jej wszystko, na co blondynka szybko się ubrała i razem nie
informując nikogo wyszły z domu.
W ciszy udały się do lasu. Szły coraz głębiej i głębiej, aż
nie doszły do starego opuszczonego i zatęchłego domku które ledwo co się
trzymał.
Wiał zimny jesienny wiaterek, który rozwiewał liście wokół
nich dając aurę tajemniczości i grozy.
Diana pchnęła lekko stare drzwi, które ogromnie zaskrzypiały
i obie weszły do środka.
Elena przyjrzała się zebranym. Joan w piżamce z myszką miki
opatulona bluzą Asha, Simon opierający głowę o ledwo żywy stół, chyba nawet już
chrapał. Katherine siedziała na krześle z widocznym zmęczeniem na twarzy,
Caroline stała z tyłu z lekko półprzymkniętymi oczami. Jedynie Hayden i William
się jakoś trzymali. Elena zauważyła, że nie ma Jake’a i Trevora.
-Zwołałem to spotkanie, bo Trevor Harris został zamordowany.
– powiedział szybko Heronchild. Każdy w jednej chwili oprzytomniał i zerwał się
na równe nogi. Zaczęli wrzeszczeć: jak to możliwe ; skąd wiesz; kiedy zmarł;
kto go zabił?
-Cisza!- wrzasnął William powodując, że wszyscy umilkli. –
Dziękuje.- mruknął
-Wiem, bo sierżant McCoy przyszedł do mnie i mnie o tym
poinformował. Znaleźli jego ciało za budynkiem szkolnym. Poćwiartowane. – Elena
poczuła jak zaczyna robić się jej niedobrze- McCoy należał do kręgu w
poprzednim pokoleniu, więc mi o tym powiedział. Uważają, że zgon nastąpił
pomiędzy dwudziestą pierwszą, a dwudziestą drugą. – rozejrzał się po
zgromadzonych. Jego wzrok zatrzymał się na Kate.- Co do tego kto go zabił, to
nie wiem. I chcę się ciebie coś spytać, Griffith.- panna Whitelaw zauważyła, że
Kath się cała napięła.
-Co takiego?-spytała
-Zabiłaś go?- zapytał prosto z mostu- Biliście się dziś. –
zauważył. Każdy stał w osłupieniu.
-Owszem, biliśmy się. – potwierdziła niewzruszona Katie- Ale
mam swoją godność, nie zabiłabym rudego.- powiedziała patrząc na niego pewnie
-Wszystko wskazuje na ciebie.- oznajmił
-Niby co?- oburzyła się Elena. Hayden wyjął z kieszeni
bransoletkę i rzucił w stronę Kate. Była to bransoletka na złotym łańcuszku
wysadzana ametystami na których były wygrawerowane runy liter które składały
się na imiona Kate, Elena, Charlie i Caro. Wszystkie miały takie same. Runy
były widoczne jedynie dla nich i nikogo więcej.
-To chyba twoje.-mruknął- Znalezione w ustach Trevora.-
spojrzał na nią uważnie. Katie jedynie się uśmiechnęła i podciągnęła rękaw
bluzy, ukazując bransoletkę na nadgarstku.
-Chyba ci się coś pomyliło.- warknęła w jego stronę. Elena
odruchowo dotknęła nadgarstka. Nie wyczuła tam nic. Spojrzała na Kate która
oglądała uważnie razem z Caroline bransoletkę. Obie na nią spojrzały, a Elena
wiedziała już do kogo należy ta bransoletka.
-To bransoletka Charlie.- oznajmiła Caroline- Runy na to
wskazują i zwykła obserwacja. Ja mam swoją ubraną tak samo jak i Katie- rzuciła
niepewne spojrzenie w stronę Eleny- a bransoletka Eleny się rozerwała i mój
brat ją naprawia.- dodała
-Jesteście pewne? -spytała zaniepokojona Diana
Wszystkie trzy potwierdziły. Whitelaw czuła na sobie czyjeś
spojrzenie. Podniosła wzrok znad podłogi i spojrzała prosto w niebieskie oczy
Williama Schneidera. Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę mierząc go
obojętnym wzrokiem. Chłopak odwrócił
wzrok gdy Diana znów przemówiła.
-Rozumiecie, że zabito już dwoje osób z naszego Kręgu? Kto
to robi i czego od nas chce? – zaczęła się głośno zastanawiać – Trzeba znaleźć
kogoś na miejsce Charlotte i Trevora i związać do końca Krąg. Tak będziemy
bezpieczniejszy, nieprawda kochanie?-spojrzała wyczekująco na Haydena.
-Tak.- zgodził się myśląc nad czymś intensywnie- Kogo
proponujecie?-spytał
Wszyscy niemal chórem odpowiedzieli.
-Matthew Ring.
Hayden spojrzał na Williama.
-Załatwisz to?-spytał
-Oczywiście.- odparł Schneider z uśmiechem
-A na miejsce Charlotte?- zapytał. Teraz nikt już nie
odpowiedział.
-Macie do jutro czas.- oznajmił – A teraz wracajmy do domu.
- - -
Caroline Moore nerwowo wystukiwała melodię palcami w biurko
pana Feathersa. Miała z nim indywidualny tok nauczania gdyż miała najlepsze
oceny z WOS’u w całej szkole. Zawsze w środy przychodziła o godzinę wcześniej
by mieć z nim zajęcia.
- Proszę pana. – zaczęła- Mogę już iść? - spytała
- Tak. Idź. – odparł i uśmiechnął się na widok muchy która
wleciała do sali przez okno. Pan Feathers sam wytresował muchę i nazwał ją
Tyler. Wciąż to zadziwiało wszystkich uczniów jak i nauczycieli. Chwyciła torbę
i wybiegła z klasy. Rozejrzała się wokół korytarza. Pełno nastolatków
gadających tak naprawdę o niczym. Ich problemy wywoływały u niej wybuch
niepohamowanego śmiechu. Martwią się tym, że nie zdadzą, że chłopak z nimi
zerwał, że nie dostaną od rodziców pieniędzy by móc kupić paczkę papierosów
bądź narkotyki.
Ona miała ważniejsze problemy jak na przykład wciąż
nierozwiązanie zabójstwa Charlotte, a teraz i Trevora. Kto zajmie ich miejsce w
Kręgu?
Wolnym krokiem ruszyła do sali jej wychowawczyni pani
Barbary Eagles. Weszła do pomieszczenia i wykończona usiadła na krześle
rzucając torbę na ławkę. Odchyliła głowę i wzięła głęboki oddech. Po chwili do
sali wszedł Matthew Ring.
-Siemka, Car. – przywitał ją promiennym uśmiechem- Jak tam?-
spytał
-Dobrze. – odparła z wymuszonym uśmiechem. Za nim do sali
zeszła się cała klasa. Uśmiechnęła się pocieszająco do Kate, widząc w jak
kiepskim jest humorze.
-Wszystko dobrze?- spytała zatroskana o przyjaciółkę. Katie
wzruszyła ramionami.
-Mamy fizykę i chemię dzisiaj. – powiedziała tłumacząc swój
zły humor. Do sali weszła ich wychowawczyni.
-Dzień Dobry.- przywitali się, na co pani Eagles grzecznie
im odpowiedziała.
-Jak zapewne niektórzy z was już wiedzą, wczoraj w nocy
zmarł wasz kolega Trevor Harris. Uczcijmy jego pamięć minutą ciszy.- poprosiła.
Caroline odwróciła się by spojrzeć na lekko zdezorientowaną wczorajszymi
wydarzeniami Elenę.
Pierwsza przemówiła pani Eagles.
-A teraz, przemiany gazowe z zastosowaniem metody
aktywizującej.
- - -
William wlókł za sobą ciężki plecak. Jak jedna książka może
być aż tak ciężka? Zbulwersowany schował ją do szafki i zamknął szybko kłódkę i
oddalił się od niej niepostrzeżenie.
Udał się na stołówkę.
Zadziwiło go to, że praktycznie cały Krąg siedział przy
jednym stoliku. Ostatni raz tak siedzieli jeszcze za życia Charlotte. Poczuł
dziwne ukłucie w okolicach serca na myśl o dziewczynie.
Dołączył do znajomych.
-O czym
dyskutujecie?-spytał
-Kto ma zająć miejsce Charlotte.- odparła Diana. Will
zrezygnowany usiadł obok Joan i rozglądał się po stołówce. Przykuła jego uwagę
ta nowa dziewczyna z klasy Kate. Antonietta Shepherd. Powoli na jego twarzy
pojawił się łobuzerski uśmieszek.
Witaj Antonietto, przesłał jej wiadomość w myślach.
Dziewczyna gwałtownie się odwróciła rozglądając się wokół siebie. Napotkała
jego wzrok. Schneider jedynie pochylił lekko głowę i odwrócił się w stronę towarzyszy.
-Antonietta Shepherd, oto moja kandydatka.
Cóż trzeci już jest ;-)
Mam nadzieje ze sie podobał
Do następnego ;3