25.06.2013

Rozdział 3


Elena po dziwnym telefonie od Haydena poszła obudzić Dianę która już smacznie chrapała. Nigdy nie była w najlepszych kontaktach z kuzynką, a odkąd musiała z nią zamieszkać to się wszystko pogorszyła.

Szturchnęła kuzynkę powodując tym jej obudzenie się ze snu. Wytłumaczyła jej wszystko, na co blondynka szybko się ubrała i razem nie informując nikogo wyszły z domu.

W ciszy udały się do lasu. Szły coraz głębiej i głębiej, aż nie doszły do starego opuszczonego i zatęchłego domku które ledwo co się trzymał.

Wiał zimny jesienny wiaterek, który rozwiewał liście wokół nich dając aurę tajemniczości i grozy.

Diana pchnęła lekko stare drzwi, które ogromnie zaskrzypiały i obie weszły do środka.

Elena przyjrzała się zebranym. Joan w piżamce z myszką miki opatulona bluzą Asha, Simon opierający głowę o ledwo żywy stół, chyba nawet już chrapał. Katherine siedziała na krześle z widocznym zmęczeniem na twarzy, Caroline stała z tyłu z lekko półprzymkniętymi oczami. Jedynie Hayden i William się jakoś trzymali. Elena zauważyła, że nie ma Jake’a i Trevora.

-Zwołałem to spotkanie, bo Trevor Harris został zamordowany. – powiedział szybko Heronchild. Każdy w jednej chwili oprzytomniał i zerwał się na równe nogi. Zaczęli wrzeszczeć: jak to możliwe ; skąd wiesz; kiedy zmarł; kto go zabił?

-Cisza!- wrzasnął William powodując, że wszyscy umilkli. – Dziękuje.- mruknął

-Wiem, bo sierżant McCoy przyszedł do mnie i mnie o tym poinformował. Znaleźli jego ciało za budynkiem szkolnym. Poćwiartowane. – Elena poczuła jak zaczyna robić się jej niedobrze- McCoy należał do kręgu w poprzednim pokoleniu, więc mi o tym powiedział. Uważają, że zgon nastąpił pomiędzy dwudziestą pierwszą, a dwudziestą drugą. – rozejrzał się po zgromadzonych. Jego wzrok zatrzymał się na Kate.- Co do tego kto go zabił, to nie wiem. I chcę się ciebie coś spytać, Griffith.- panna Whitelaw zauważyła, że Kath się cała napięła.

-Co takiego?-spytała

-Zabiłaś go?- zapytał prosto z mostu- Biliście się dziś. – zauważył. Każdy stał w osłupieniu.

-Owszem, biliśmy się. – potwierdziła niewzruszona Katie- Ale mam swoją godność, nie zabiłabym rudego.- powiedziała patrząc na niego pewnie

-Wszystko wskazuje na ciebie.- oznajmił

-Niby co?- oburzyła się Elena. Hayden wyjął z kieszeni bransoletkę i rzucił w stronę Kate. Była to bransoletka na złotym łańcuszku wysadzana ametystami na których były wygrawerowane runy liter które składały się na imiona Kate, Elena, Charlie i Caro. Wszystkie miały takie same. Runy były widoczne jedynie dla nich i nikogo więcej.

-To chyba twoje.-mruknął- Znalezione w ustach Trevora.- spojrzał na nią uważnie. Katie jedynie się uśmiechnęła i podciągnęła rękaw bluzy, ukazując bransoletkę na nadgarstku.

-Chyba ci się coś pomyliło.- warknęła w jego stronę. Elena odruchowo dotknęła nadgarstka. Nie wyczuła tam nic. Spojrzała na Kate która oglądała uważnie razem z Caroline bransoletkę. Obie na nią spojrzały, a Elena wiedziała już do kogo należy ta bransoletka.

-To bransoletka Charlie.- oznajmiła Caroline- Runy na to wskazują i zwykła obserwacja. Ja mam swoją ubraną tak samo jak i Katie- rzuciła niepewne spojrzenie w stronę Eleny- a bransoletka Eleny się rozerwała i mój brat ją naprawia.- dodała

-Jesteście pewne? -spytała zaniepokojona Diana

Wszystkie trzy potwierdziły. Whitelaw czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Podniosła wzrok znad podłogi i spojrzała prosto w niebieskie oczy Williama Schneidera. Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę mierząc go obojętnym wzrokiem.  Chłopak odwrócił wzrok gdy Diana znów przemówiła.

-Rozumiecie, że zabito już dwoje osób z naszego Kręgu? Kto to robi i czego od nas chce? – zaczęła się głośno zastanawiać – Trzeba znaleźć kogoś na miejsce Charlotte i Trevora i związać do końca Krąg. Tak będziemy bezpieczniejszy, nieprawda kochanie?-spojrzała wyczekująco na Haydena.

-Tak.- zgodził się myśląc nad czymś intensywnie- Kogo proponujecie?-spytał

Wszyscy niemal chórem odpowiedzieli.

-Matthew Ring.

Hayden spojrzał na Williama.

-Załatwisz to?-spytał

-Oczywiście.- odparł Schneider z uśmiechem

-A na miejsce Charlotte?- zapytał. Teraz nikt już nie odpowiedział.

-Macie do jutro czas.- oznajmił – A teraz wracajmy do domu.

 

- - -

Caroline Moore nerwowo wystukiwała melodię palcami w biurko pana Feathersa. Miała z nim indywidualny tok nauczania gdyż miała najlepsze oceny z WOS’u w całej szkole. Zawsze w środy przychodziła o godzinę wcześniej by mieć z nim zajęcia.

- Proszę pana. – zaczęła- Mogę już iść? - spytała

- Tak. Idź. – odparł i uśmiechnął się na widok muchy która wleciała do sali przez okno. Pan Feathers sam wytresował muchę i nazwał ją Tyler. Wciąż to zadziwiało wszystkich uczniów jak i nauczycieli. Chwyciła torbę i wybiegła z klasy. Rozejrzała się wokół korytarza. Pełno nastolatków gadających tak naprawdę o niczym. Ich problemy wywoływały u niej wybuch niepohamowanego śmiechu. Martwią się tym, że nie zdadzą, że chłopak z nimi zerwał, że nie dostaną od rodziców pieniędzy by móc kupić paczkę papierosów bądź narkotyki.

Ona miała ważniejsze problemy jak na przykład wciąż nierozwiązanie zabójstwa Charlotte, a teraz i Trevora. Kto zajmie ich miejsce w Kręgu?

Wolnym krokiem ruszyła do sali jej wychowawczyni pani Barbary Eagles. Weszła do pomieszczenia i wykończona usiadła na krześle rzucając torbę na ławkę. Odchyliła głowę i wzięła głęboki oddech. Po chwili do sali wszedł Matthew Ring.

-Siemka, Car. – przywitał ją promiennym uśmiechem- Jak tam?- spytał

-Dobrze. – odparła z wymuszonym uśmiechem. Za nim do sali zeszła się cała klasa. Uśmiechnęła się pocieszająco do Kate, widząc w jak kiepskim jest humorze.

-Wszystko dobrze?- spytała zatroskana o przyjaciółkę. Katie wzruszyła ramionami.

-Mamy fizykę i chemię dzisiaj. – powiedziała tłumacząc swój zły humor. Do sali weszła ich wychowawczyni.

-Dzień Dobry.- przywitali się, na co pani Eagles grzecznie im odpowiedziała.

-Jak zapewne niektórzy z was już wiedzą, wczoraj w nocy zmarł wasz kolega Trevor Harris. Uczcijmy jego pamięć minutą ciszy.- poprosiła. Caroline odwróciła się by spojrzeć na lekko zdezorientowaną wczorajszymi wydarzeniami Elenę.

Pierwsza przemówiła pani Eagles.

-A teraz, przemiany gazowe z zastosowaniem metody aktywizującej.

 

- - -

William wlókł za sobą ciężki plecak. Jak jedna książka może być aż tak ciężka? Zbulwersowany schował ją do szafki i zamknął szybko kłódkę i oddalił się od niej niepostrzeżenie.

Udał się na stołówkę.

Zadziwiło go to, że praktycznie cały Krąg siedział przy jednym stoliku. Ostatni raz tak siedzieli jeszcze za życia Charlotte. Poczuł dziwne ukłucie w okolicach serca na myśl o dziewczynie.

Dołączył do znajomych.

-O  czym dyskutujecie?-spytał

-Kto ma zająć miejsce Charlotte.- odparła Diana. Will zrezygnowany usiadł obok Joan i rozglądał się po stołówce. Przykuła jego uwagę ta nowa dziewczyna z klasy Kate. Antonietta Shepherd. Powoli na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.

Witaj Antonietto, przesłał jej wiadomość w myślach. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła rozglądając się wokół siebie. Napotkała jego wzrok. Schneider jedynie pochylił lekko głowę i odwrócił się w stronę towarzyszy.

-Antonietta Shepherd, oto moja kandydatka.

 
- - -

Cóż trzeci już jest ;-)
Mam nadzieje ze sie podobał
Do następnego ;3